Translate

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

...bilans walki z paskudztwem...

Tydzień walki z paskudztwem, które się do nas przypałętało już za nami... Dochodzę do wniosku, że to wcale nie ja byłam winowajcą... a mała Srajtka... Dlaczego? A chociażby dlatego, że spłynęło to po niej jak po kaczce... Wszyscy ledwie zipali, a ona w jak najlepszej kondycji cieszyła się jak głupi do sera całe dnie... No niby przez dwa dni i ją dorwała delikatna biegunka, ale po pełnej butli herbatki z rumianku przeszło jak ręką odjął...

Osiołek w ciągu tego tygodnia to mi się prawie przekręcił kopytami do góry... mężczyźni to jednak wbrew pozorom "słaba płeć"... Może i fizycznie nie raz rozłożą kobietę na łopatki, ale jak tylko jakieś choróbsko ich dopadnie, to stają się bardziej bezbronni niż dzieci... Skąd im się to bierze - nie wiem... ale śmieszny to widok, jak chłop wielki jak dąb pokłada się na ławce w przychodni, bo mu słabo...

Jednym słowem bilans minionego tygodnia przedstawia się następująco... poległych - 4... wizyt w przychodni - 2... wizyt na izbie przyjęć - 2... zdrowych i szczęśliwych z życia - 1... i kto by pomyślał, że najmłodsza w rodzinie jest najbardziej odporna...

Ogółem kilka dni posiedziałam sobie w domu, ale powietrze zeszło ze mnie jak z balona.... z wielkim świstem... Wredotka na tyłku nie usiedzi ani minuty... Żadna przeszkoda nie jest dla niej prawdziwą przeszkodą... Nauczyła się nawet wychodzić z salonu... mimo, że Osiołek z uporem maniaka stawia w drzwiach najdziwniejsze blokady... Rezultatem tego nie można nawet 5 minut przesiedzieć spokojnie przy książce... bo jak zaczyna być słychać "ahahaha, mmmm", to znak, że mała właśnie rozpoczęła napad na kuchnię... A wtedy biada temu co znajduje się w zasięgu jej wzroku... Ostatnio nawet otworzyła sobie sama szafkę i powyciągała garnki i miski... bo tak ją w oczy kuły...

Wyciągnęłam? To gotujemy!

Taaaaka duża jestem! I taka niewinna :)

 
 
Mam gdzieś jeszcze zgrany filmik... jak mała Destrukcja robi porządki w szufladach... ale to może innym razem się pochwalę... jaką mam małą pomoc domową :)

 

4 komentarze:

  1. Jestem facetem i być może ze względu na solidarność męską nie powinienem pisać takich rzeczy (a zabijcie mnie, panowie!), ale masz absolutną rację, że mężczyźni to w przeważającej większości hipohondrycy. Sam taki jestem, a co! Gorączka, ból głowy, kaszel i już wydaje się, że świat zmierza ku końcowi. Tak się czasem zastanawiam, kto tu jest tą słabą płcią ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Feministką nie jestem - ale z całą pewnością stwierdzam, że słabą płcią są mężczyźni! I nikt mnie od tego zdania odwieść nie jest w stanie :)

      Usuń
    2. Kibice z Chorzowa też nie? ;-)

      Usuń
    3. Kibice z Chorzowa też nie... oni tylko potwierdzają inne tezy odnośnie mężczyzn :D

      Usuń