Translate

środa, 14 sierpnia 2013

...egoistycznie tylko o sobie...

Dzisiaj będzie egoistycznie... i tylko o sobie... Dlaczego? Bo mi się paskudny, depresyjny dół przypałętał i próbuję go zwalczyć... a żeby mieć z nim równe szanse, muszę się najzwyczajniej w świecie wygadać... Jak znam siebie to pogadanka będzie bez ładu i składu... bo jak mi "fe" źle i "fe" niedobrze to gderam byleby gderać...

Zresztą ja zawsze tylko gderam byleby gderać... bo nic sensownego powiedzieć nie umiem, na żaden temat... Jestem człowiekiem nijakim, bezbarwnym... nie mam żadnych pasjonujących zainteresowań, którymi mogłabym się chwalić... nie mam bogatych przemyśleń na tematy "życiowe"... no w sumie może jakieś bym znalazła, ale nie potrafię swoich poglądów w słowa ubrać... nie podróżuję po świecie, nie znam zawiłości innych kultur... życie polityczne mnie nie bawi... z modą i urodą jestem na bakier...
Najchętniej nie odzywałabym się wcale... bo odnoszę takie wrażenie, że wszystko co wyjdzie z moich ust to śmieszna bzdura... Podobne wrażenie odnoszę jeśli chodzi o pisanie... gdzieś tam kilka razy napisałam jakiś komentarz na jakimś blogu... lakoniczna odpowiedź sprowadzająca mnie do pionu... i już mi się blogowanie odwidziało... bo co za sens się produkować, czy próbować to robić, jak wychodzi i tak jak zwykle... czyli beznadziejnie...

Zdarza mi się, że z zazdrością patrzę na ludzi przebojowych... którzy mają bogate życie towarzyskie, kulturalne i tonę zainteresowań... Głupia jest taka zazdrość, bo jak sobie pościelisz tak się wyśpisz... Nikt mi nie zabraniał mieć tony przyjaciół, biegać po kinach, teatrach, muzeach, malować, fotografować, tańczyć... Jakoś tak to w życiu wyszło, że do niczego się nie nadaję... Z reguły mi to nie przeszkadza, bo się przyzwyczaiłam do myśli, że świata nie zawojuję... nie ten charakter i nie tędy droga... Ale dzisiaj mnie to jakoś wybitnie kole w oczy... czuję się głupia, nic nie warta... Wszystkie wysiłki, które wkładałam w zmianę istniejącego stanu rzeczy - czyli żeby się życie stało bardziej barwne... spełzały z reguły na niczym... Tym bardziej teraz... pojawiła się Wredotka i brak mi notorycznie czasu na wszystko... zanim ogarnę przestrzeń dookoła jej, nadchodzi pora spania... a gdzie czas dla mnie? Na jakąś dobrą książkę, film, na wycieczkę z aparatem w ręku... Niby dziecko nie przestawia drastycznie całego świata... ale jednak czasu dla siebie zostaje znacznie mniej... Przez najbliższe kilka lat jestem uziemiona... oczywiście bardzo mi ten stan odpowiada, bo Smrodka swojego małego kocham... ale z drugiej strony oznacza to, że wszystkie swoje plany... odnośnie zmiany swojego życia, na bardziej "pasjonujące", w którym się po prostu "coś dzieje" muszę odłożyć na później... znacznie później...

Ehh... i już nawet marudzić mi się chcieć przestało... bo jaki jest tego sens? Mówiąc dosadnie - żaden. Idę po łopatę jakąś, bo trzeba by ten mój dół zakopać... Nie lubię siebie takiej nie w sosie, bo wtedy zawsze wyglądam jakbym się nad sobą użalała... i się naprawdę użalam... a przecież na co dzień nie jest tak źle... i do tej właśnie myśli muszę dzisiaj wrócić!


3 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że to tylko jeden z tych gorszych dni, gdy człowieka nachodzi poczucie własnej beznadziejności tylko po to, by następnego dnia obudzić się z przeświadczeniem, że jednak coś jest wart. Bo jeśli nie, to wygląda na to, że w tej chwili nie jesteś w stanie poczuć się szczęśliwa. Bo jeśli nie, to wygląda na to, że sama uwierzyłaś w swoją beznadziejność. A przecież to, jak postrzegamy samych siebie, rzutuje na to, kim jesteśmy. Samo myślenie nie jest w stanie kreować rzeczywistości, ale stanowi podstawę ku temu. Jeśli już w Twojej głowie jesteś skazana na porażkę, to zwycięstwo jest niemożliwe. Zacznij od siebie, poszukaj w sobie czegoś, co Ci się podoba, co może stanowić podstawę do dalszego rozwoju. Ludzie nie stoją w miejscu, dlatego, że nie mają predyspozycji ku rozwojowi, ale dlatego, że nie chcą tych predyspozycji dostrzec. Zapewniam Cię, że nosisz w sobie cechy, których inni Ci zazdroszczą. Odnajdź je, uwierz w siebie, zapomnij o beznadziejności, nie nakręcaj się. Świat jest takim jakim go widzisz. Dlatego nie widzieć go w pozytywnych barwach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... więc tak... ja jestem szczęśliwa i ogółem nawet podoba mi się moje życie. Czasem - bardzo, bardzo rzadko - staje koło mnie jakiś wredny skrzat i mi do ucha gdacze "beznadziejna jesteś". Z reguły jest to chwilowe, o ile zdążę w porę zareagować... dziś mi się udało zdusić go w zarodku. Stąd się wzięła mało optymistyczna notka... to była forma tłuczenia skrzata po głowie zeszytem, żeby się rozpłaszczył na biurku jak mokra plama... bo przecież świat jest pełen barw!

      Usuń
    2. No to super - oto odnalazłaś sposób jak utłuc złego skrzata! ;-)

      Usuń